sobota, 14 maja 2011

pomiędzy epifaniami

Bycie Mamą określa.

czytam w książce pewnej mamy:
(...) Matka nie może dawać złego przykładu. Ma być filarem i sercem ogniska domowego. W ciągu tygodnia ten filar uległ dość znacznemu nadwyrężeniu. Dziś trzeba go oddać do konserwacji.
(...)Dzieci pojechały do rodziców Franciszka. Bez nich jestem kimś innym. Dokładniej rzecz ujmując, przestaję być mamą, a staję się sobą. (…) Przestaję być mamą – to jak zrzucenie uniformu. Mundurek zdjęty i … znów jestem dwudziestokilkuletnią dziewczyną pełną marzeń, pragnień i możliwości. (…)
(...) Matki powinny mieć dar bilokacji i zapasowe akumulatory, umożliwiające indywidualny kontakt z każdym dzieckiem i dające czas na własną pracę twórczą.

to tylko wyimki, wiem. Wyrwane z kontekstu, z całości, która summa summarum niesie dużo ciepła rodzinnego, pełnego miłości, zrozumienia, dobrego, odpowiedzialnego i mądrego wychowania czterech córek. Coś jednak jest na rzeczy. Z tej mozaiki cytatów układa się kilka wątpliwości.
Po pierwsze, brak balansu. Balansu między byciem matką, a byciem kobietą, żoną, przyjaciółką, pisarką, artystką, byciem w ogóle. Brak balansu między tym, co społeczeństwo narzuca na matki, społecznym przekonaniem, że matki mają być nad-kobietami. Z takim przekonaniem łatwo popada się bowiem w skrajności.
Budzić się ze świadomością, że zadanie wychowania CHCE SIĘ PODJĄĆ, ŻE CHCE SIĘ STARAĆ – w tej kategorii myślenie: muszę, powinnam, trzeba, wypada – odziera tę sferę, z tego co najważniejsze. Wiem, że nie opłaca się przestać starać, ale wiem też, że każdy popełniony błąd można naprawiać, jeśli będzie się czujną. Wiem, że nie uda się zrealizować własnego planu dnia, gdy pojawia się dziecko – ale to nie powód do zmartwień, do karania siebie. Matka to człowiek, ma prawo do zmęczenia, do braku cierpliwości. Trzeba dać sobie prawo do łapania tchu, uczulać otoczenie na matecznikowy ścisk, na brak powietrza, niezbędnego do oddychania, stymulować otoczenie, które będzie pomagać. 
Spoglądanie na siebie czułym okiem nie zawsze się udaje! i dobrze - dobrze, że po wiośnie i lecie przychodzi jesień szara i zima zimna, bo mało kto doceniłby świeżość zielonego maja, dobrze, że pomiędzy epifaniami, zdarzają się czarne chmury, łzy zwątpienia, zmęczenia, nawet złości czasem - nieukrywanie tego przed dzieckiem to okazanie mu należnego szacunku i budowanie harmonii między słowem i czynem. 
Ktoś, kto dobrze mnie zna, ktoś bliski, kto umie we mnie czytać między wierszami, między odważnie postawionymi pytaniami i pełnymi wieloznaczności odpowiedziami, pisze: przytrafiający się niekiedy płacz nad łóżeczkiem świadczy o bliskości, płacze się tylko w pobliżu tych, którzy zapewniają bezpieczeństwo...

Bycie Mamą określa. Nawet bardzo teraz. Pomiędzy mieści się jeszcze bardzo dużo...
pomiędzy epifaniami jest też dziś takie pisanie. I ono też określa.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz