Zaczęło się wcześnie rano gimnastyką! Tak, tak - Helenka odkryła swoje stópki. Mniemam, że nie tylko dzięki paseczkowym skarpetkom, bo powtarzać zaczęło częściej ;-) widok cudny, wzruszający, szczególnie, że i ona się z tego cieszy...
potem, było już tylko coraz ciekawiej i coraz więcej wrażeń. Jako, że mama muminka wraca niebawem do pracy, trza było zacząć przysposabiać córkę do innego, niż nas obu ulubiony, sposobu konsumpcji. Dziś po trzecim dniu kaszkowania stwierdziliśmy z Muminem, że sobota to jednak byłby zbyt piękny początek. W każdym bądź razie świętować było co, bo Helutka pyszczek dzielnie otwierała, to mlaskając, to pomrukując (tak, tak, jakby puchatkowe małe co nieco pochłaniała), porcję przygotowaną zjadła. A jak zjadła, to wyruszyła w trasę...
z wizytą krótką do cioci Asi i wujka Sławka, co by uwierzył niedowiarek jeden, że Muminki naprawdę dotrzymują słowa :-) a że weekend słoneczny i piękny, rozmowy toczyły się w ogrodzie. Pięknym ogrodzie!
W niedzielę to już całkiem się działo! Wizyta u Bo&Company, wyczekana, wytęskniona wreszcie się udała! Dzieciaki:
Nincia Borzyncia
i Tadzik Kochany
szalały
rodzice podjadali pyszności, rozmawiali, nie przestając ani na moment nad ferajną czuwać,
a Heli...
no cóż, wybrała łóżeczko Tadzia i tę imprezę przespała ...
mogła więc na spacerze tryskać radością i uśmiechem...
Niedosyt rozmów pozostał. Pięknie Wam dziękujemy Kochani za czas razem!
A było trochę rozmów w ten weekend. Były i nocne, długie Polaków rozmowy przy planszówkach z K&T, i samochodowe nasze tylko... Intensywnie bardzo...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz