czwartek, 5 maja 2011

helikowych przygód kilka

środowe poranki spędzamy z panią Marią.
Helinek, nawet z plastrem nad okiem, wykonuje wszelkie akrobacje, ćwiczy dzielnie w pocie czoła, żeby na koniec w nagrodę poddać się pod ręce którejś ze studentek i zażywać fantastycznych masaży (i MM się uczy czegoś nowego co środę, ostatnio np. o tłoczni brzusznej i ruchu piłowym dużym i małym), na wielkiej piłce balans trenuje, nie zapominając ani na chwilę żeby ciekawość swoją niemowlęcą zaspokajać, czyli upewnić się, że Mama tuż obok, że łapkę w buzi trzeba sprawdzić, lewą sprawdzić czy jest prawa i takie tam, typowe...





w tę środę, była jeszcze jedna przygoda... typowo polska, no bo gdzież indziej na świecie podróżować można z małym dzieckiem inaczej jak z pkp?
Heli jak to Heli - chichotek mały, nie zrażona niczym, grunt że brzuszek pełny, to w ramionach Babci Marysi, to w maminych podziwiała, ba! całą sobą chłonęła ten cudny zielony maj za oknem...
a, że niemal w przejściu powóz stał, że nigdzie podjazdów do niego nie ma, że wysoka wspinaczka do pociągu, takimi szczegółami sobie głów zaprzątać nie ma co, ona przynajmniej nie zamierza ;-) więc staram się i ja







ps jak dobrze, że są obok mnie Przyjaciele-Inspiracje... Dziękuję!
Cieszę się, że zaglądacie w nasz muminkowy świat.
Dzielenie się radością - taką, którą trudno opisać, nazwać, trudno nawet złapać w locie, tyle ma barw i treści w sobie - to jest cel. Wracając dziś w świetle zachodzącego słońca, obserwowałam Helutkę, obie przyglądałyśmy się sobie, czytałyśmy w oczach, aż w końcu zasnęła spokojna, trzymając w łapce tylną, prawą nogę Henia - a ja patrzyłam nadal - tej radości nie umiem opisać. Mam jej wspomnienie. Zapamiętać te chwile bezcenne, świadomie przechodzić przez każdy dzień. Dogrzewać ją - niech wzrasta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz