dolina, z której ruszała kolejka, również zatopiona we mgle,
to nie tak, że naiwnie myślałam, że w górach mgła się roztopi, pochowa, ucieknie, że nie będzie wiać i lać,
i że będzie ciepełko i słońce i piękne widoki, ale tak bardzo chciałam wejść na ten Krywań, tak bardzo moje nogi czuły niedosyt chodzenia po górach, że zdecydowałam, że idziemy!
kazałam (!) się ubierać wszystkim i bez marudzenia ruszać na szlak, wzięliśmy więcej długich rękawów, kurtki, czapki, szaliki i w Drogę!
kto chcę przeżyć przygodę, musi zaryzykować, prawda? Może co niektórzy patrzyli z politowaniem i pukali po głowach, co za niepoważni, nieodpowiedzialni rodzice zabierają Dziecko w taką pogodę w góry, ale nic to, skoro kolejka działa, to może nie jest wcale tak bardzo źle na górze, przekonywałam siebie samą i zdecydowanie mniej entuzjastycznie nastawioną ekipę...
w kolejce już wiedziałam, że raczej się nie przejaśni.
Jechaliśmy sami, wysiedliśmy na górze nie spotykając nikogo i wynegocjowałam, że chociaż się chwilkę przejdziemy, w końcu w takim mleku chodzić nieczęsta okazja. Heli ciepło opatulona w nosidle, wtulona w TM i ruszyliśmy na półgodzinny szlak do Chaty pod Chlebom
może i widoków nie było, było tylko zimno i wilgotno, mgła opadając, zostawiała na twarzach zimne drobinki, ale tego dnia czułam się tak szczęśliwie lekka. Nie umiem wyjaśnić dlaczego, tak dobrze się szło, tak dobrze oddychałam całą sobą, biegałam po szlaku, zbierając najpyszniejsze górskie jagody:
tam i humory towarzyszy drogi poprawiły się na dobre
choć pogoda pozostała niewzruszona, magia tego dnia wynagrodziła niezdobyty szczyt...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz