sobota, 28 września 2013

sobota goni sobotę

ale nie o tym, że czas ucieka przez palce
a o szukaniu porozumienia to jest
albo o tym, że
jadłyśmy ten pyszny orkiszowo-szpinakowy makaron z tuńczykiem w zeszłym tygodniu
świeciło słońce
warunków pozytywnych było jeszcze pewnie sporo innych

a my dwie, byłyśmy na tym samym poziomie starania się o rozumienie siebie


kolejny weekend zapukał
w umyte okna stuka deszcz
koza grzeje
a my obie nerwowe, uparte, zmęczone, stęsknione, niezaspokojone
niepotrzebnie się frustrujemy, sprzeczamy, złościmy, denerwujemy
przepychamy
i zamiast rozmawiać (i słuchać, i mówić, i empatycznie czuć)
...
...
nie, nie napiszę, co zamiast.. 

słabo!
słabo mi z tym...

***
w jakimś takim jednym trudnym momencie, gdy już mi się łzy w oczach zbierają z bezradności (i złości na siebie samą)
przynosi Heli swojego misia polarnego i mówi przytul sobie,
odpowiadam, że dziękuję, ale nie chcę,
przynosi więc słonia, moją własną starą! przytulankę no to słońa swojego sobie przytul,
znów odmawiam, dodając, że pomogłoby mi przytulenie Jej, przybiega więc,
wtula się, a potem mówi: no widzisz, już Ci lepiej, prawda?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz