poniedziałek, 9 września 2013

punkt 15.

wybiegam po Nią, pędzę rowerem przez słońce albo deszcz,
by wdrożyć się z Nią w ten nowy świat, by odbierać wcześniej i zastać już tylko Ją i Borysa,
wyrwane z etatu dwie godziny odpracowuje albo wczesnym rankiem, albo pozwalam ogonom rosnąć.
wdrażamy i układamy się wszyscy z tą nową rzeczywistością. nikt nie mówił, że będzie łatwo. rzeczywiście nie jest.
zeszły tydzień był trudny, ciężki, z przepłakanymi nocami i niespokojnym snem,
ze smutkiem w oczach i bladą twarzą,
z krzykami i złością, z którą ani Ona, ani Ja nie umiałyśmy sobie poradzić.
dziś już dużo, dużo lepiej.
wychodziliśmy z Domu razem, dorośli z bagażami, Heli z wagażami też, oprócz obowiązkowych opisanych pudełeczek ze śniadaniem i obiadem,
biedronkowy plecak i Basia dostąpiła wreszcie zaszczytu wizyty w przedszkolu.

dziś spokojniej, rozsiadła się na kanapie, wybrała lekturę popołudniową, zażyczyła sobie jakieś smacznej przekąski, poczytała, pojadła,
 a potem zajęła się pracowaniem i dzwonieniem!




 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz