wtorek, 27 września 2011

królewski weekend

Lolek, zwany też TM, zaprosił swoje dwa największe szczęścia (tak twierdzi On sam) na niespodziankowy, rocznicowy weekend w Pogórze Kaczawskie - fragment Sudetów Zachodnich. Zaplanował, zorganizował, załatwił pogodę, wszystkie szczegóły najdrobniejsze przemyślał, opracował...

spędziliśmy przecudny CZAS RAZEM, bajkowy, zamkowy, bliski, rozmowowy, ciepły, słoneczny. PIĘKNY... dziękuję Kochany ;-)

jak Heli podróżowała opowiem następnym razem, bo to inne ciekawe historie,
dziś wreszcie jak spędzała czas z nami?
Otóż:
zwiedzając i podziwiając zamki, tuląc się do mamy w ciemnych tunelach, wygrzewając na krużgankach i tarasach..



wędrując prze skoszone, wrześniowe, już nie letnie, jeszcze nie jesienne pola...



 bujając się w ogrodowej, zawieszonej wysoko na wysokim drzewie huśtawce...


wdrapując się na pierwszy w życiu szczyt, zwany Śląską Fudżijamą, tuląc się do MM i smacznie śpiąc przez całą drogą w górę i pół w dół...



będąc u TM na rękach, czytając wszelkie ciekawe i mniej historie...



bawiąc się suchą, zwykłą, rozśmieszającą trawą...


takie widoki z okna o poranku podziwiając...


czworakując po książęcych, czerwonych dywanach w Zamku Książ..



a najlepsze, jak często u nas, na koniec:

bawiąc się przefantastycznie z jednym z książąt... ;-))))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz