piątek, 15 lipca 2011

sołaczowych spotkań czar

coś ma w sobie takiego, to miejsce, coś magicznego, bajkowego, że tak dobrze się rozmawia, spacerując.
i dziś, chociaż rozwiała nam się i zachmurzyła pogoda, tarty nie te, na które młode aktywne mamy chęć miały, czas minął szybciej niż miał. Dzieci to spały, to jadły, to po prostu były, obserwując świat. Wiktorek mały (głaskany i lulany w brzuszku na wspólnym fitnessie, na piłce i macie obok ;-)))) uśmiechał się, rozpromieniając całą buzię, Heli coś zamyślona, wyciszona, albo zęby jej tak dokuczają, albo poważniejsze tematy przemyśliwuje.

Było wspaniale, już mocno stęsknione za sobą, nadrabiałyśmy zaległości. 
Dziękować za takie popołudnia, za takie rozmowy. 

Dość gadania, pora oglądania: oto Wiktorio ;-))



i Wiktorio z Mamą swoją - Dobrą Mamą, Najwspanialszą i Kochaną!!





a Heli Kochana Moja, zamyślona taka i cichutka...




ps
cieszę się, że tak wnikliwie czytasz, to co zapisane, a przede wszystkim to, co między wierszami ;-) dziękuję...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz