poniedziałek, 6 czerwca 2011

wlewać światło...

wlewać światło wszędzie gdzie się da, pokazywać szklankę w połowie pełną, zmieniać proporcje tak, by zobaczyć tę jaśniejsze strony. wlewać światło wszędzie gdzie się da, jak to się właściwie robi?
a na przykład tak:

gratuluję Ci, Kochana, relacji, jaką zbudowałaś z Helenką, Jej tego, że tak wiele zdołała Cię nauczyć...

albo tak:

Twój powrót do pracy to będzie trudne doświadczenie. Z jednej strony to piękne, że smutek z tym związany waży tak dużo, bo świadczy o bardzo odpowiedzialnym macierzyństwie...

albo jeszcze tak:

urodziłaś ją dla świata, nie dla siebie. Jej serce będziesz miała zawsze przy sobie, ale Ją musisz puścić. Helen będzie poznawała świat, a jak wrócisz do domu Ona Ci będzie co dzień pokazywała jak wiele już umie i będziecie ten świat nadal razem odkrywać, a Ty będziesz jej powtarzać jaka Ona mądra...

albo:

to będzie trudne. na pewno, ale nie wątpię, że sprostasz. Zrób to po swojemu, pozwól sobie na smutek, jeśli potrzebujesz, byle nie na wyrzuty czy pretensje...
 
Dziecko ma wrodzone, cudownie naturalne umiejętności wlewania światła we wszystkich, w każdą życiową płaszczyznę. Takie to proste - jest i cieszy! Samo w sobie jest największą motywacją dla rodziców.
Helenka dziś wygrała w wlewaniu światła! Zestresowanej matce zafundowała lekcję spokoju - zrobiła sobie dzień spania - i tak sobą przyciągała, że po prostu siedziałam przy łóżeczku, patrząc na Nią - i spokój przychodził, rozlewał się we mnie z każdą minutą i wiem, że to były najlepsze momenty dnia, chociaż do zrobienia było to, tamto i siamto

Dziękuję Ci więc Córeczko za Ciebie - półrocznie Dziękuję!
Dziękuję TM - za otwieranie na światło, którego w ciemnej jaskini po prostu nie widać!
Dziękuję Wam, Kochane, za te słowa... za wlewanie światła!

i taki wiersz jeszcze na dziś Diane Loomans, znaleziony na dobrej stronie przytulmniemamo.pl

Gdybym mogła od nowa wychować dziecko...
...malowałabym palcem częściej, niż nim wskazywała.
Mniej bym poprawiała, więcej przytulała.
Zamiast patrzeć na czas, dawałabym sobie czas, by patrzeć.
Mniej bym dbała o to, by wszystko wiedzieć; wiedziałabym raczej, jak lepiej dbać.
Częściej bym się z nim wspinała na drzewa i puszczała latawce.
Przestałabym bawić się w powagę, a poważniej bym się bawiła.
Przebiegałabym z nim więcej łąk i częściej przyglądałabym się gwiazdom.
Rzadziej bym szarpała, a częściej przytulała.
Rzadziej byłabym nieugięta, a częściej wspierała.
Najpierw budowałabym poczucie własnej wartości, potem dom.
Uczyłabym go mniej o miłości do siły, a więcej o sile miłości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz