pierwsze u nas chorowanie dziecka, poradziliśmy sobie dobrze dość, Helenka wydobrzała już. Rozpalona buzia, szklące się oczka, gardło czerwone - to już za nami...
jest jednak coś odświętnego w chorowaniu dziecka. jest wtedy chyba jeszcze bardziej bezbronne, niż zwykle, bardziej potrzebuje czułej obecności rodziców, zwłaszcza mamy, zmęczone gorączką trzeba tulić, tulić i tulić...
i tak zasypiała Helenka popłakując w moich ramionach, a ja byłam cała dla niej i pomimo gorączki, cieszyła ta bliskość sklejona...
i sen znów najlepszym lekarstwem i już całkiem lepiej dziś, mniej markotna, więcej się uśmiechająca...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz