sobota, 15 października 2011

najważniejsze

stan na 23.58: posprzątane i nawet dom pachnie obiadem na jutro, wyprane i już nawet wyprasowane, koncert Tori przesłuchany i nawet fragment Z. przeczytany, ale... to i tak nieistotne,
najważniejsze, że to był dobry dzień

taki poranek za jakim tęskniłam, o jakim marzyłam od dawna, obudzeni słonkiem, śpiewaniem Helenki o 7.30, celebrowaliśmy pościelowe momenty, tuląc się i śmiejąc, chowając i pojawiając na zmianę i tak by można w nieskończoność, a potem TM musiał jechać, a my świętowałyśmy sobotę dalej we dwie - tak też pięknie, tak też lubimy, tylko Heli i MM

taki poranek, jaki obiecałam i sobie, i Jej...
piżamowy, umuzyczniony, powolny, nie robiłyśmy nic, co by czemuś innemu służyło, jak temu tylko, by być razem, by spędzać ze sobą cza, by się cieszyć. Bawiłyśmy się, śmiałyśmy, nawet na drzemkę poszłyśmy razem (2,5h - to dopiero reaktywacja), a potem?

Spacer!
wspaniały! słoneczny! październikowy!
z przerwą, długą dość na plac zabaw, niezwykły plac zabaw:











Helenie tak się podobało, że raczyła zademonstrować Mamie, że wcale nie chce jeszcze wracać...
charakterne, Mądre Dziewczę! co raz częściej się o tym przekonujemy ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz