niedziela, 23 października 2011

"nadyszeć się ojczyzny"

wdychaliśmy najpierw w starym, pięknym benedyktyńskim opactwie w Lubiniu, gdzie Mała Chrześcijanka - jak Heli nazwał jeden z Ojczulków - zaznaczała śpiewem swoją w klasztorze obecność, MM przypomniała sobie, jedno z ważniejszych życiowych haseł - ora et labora, a TM nabył Benedyktynkę na siedem boleści - to tyle szczegółów na dziś ;-))
a potem tam, gdzie, jak epos głosi: wpada się jak w centrum polszczyzny: tam się człowiek napije, nadyszy ojczyzny - w Soplicowie. Jedliśmy jabłka prosto z drzewa, karmiliśmy zwierzaki (Helen raczej z tej aktywności wycofana, przestraszona, pod koc schowana) i wdychaliśmy, wdychaliśmy tę Polskę piękną, pięknie jesienną ;-)





i na koniec, na placu zabaw ;-)
wszędzie można się nadyszeć ojczyzny ;-)))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz