poczytałam więc dziś o Helenie...
o wizerunku świętej na ikonie, która wisi przy łóżeczku naszej Helutki, o jednej ze stron albumu, który przygotowuje TM, na której jest przepięknie wykaligrafowana krótka historia życia świętej,
o córeczce Helence - Stanisława Wyspiańskiego, którego portrety Małej tak mnie dziś zachwyciły,
o erupcji stratowulkanu St. Helen w USA,
o pięknej Helenie trojańskiej,
o Leni, której biografia i twórczość, fascynują mnie od kilku lat,
o Helenie Rubinstein i kilku jeszcze innych ciekawych osobistościach, noszących to piękne imię...
poczytałam dużo,
a potem wróciłam do domu, z imieninowym bukiecikiem dla Ukochanej Naszej Helenki
i przyjrzałam się Jej, celebrowałam przez moment jej małą, kształtującą się osobowość, jej indywidualność, mały charakterek i dumna radość mnie rozpiera, że JEST! po prostu, że JEST...
i podziwiam dziś po raz któryś, uświadomiona olśnieniami jej samej, jej mądrość, jej otwartość, jej odwagę, jej siłę. podziwiam swoje dziecko!
tak się cieszę, że jesteś... Helenko! Piękna Heleno Cesarzowa...
no i świętowanie było a jakże! były prezenciki i ciasto było, i marchewka nieodłączna, obolałe dziąsła ratująca... i śmiechy były i radości, a na koniec spacer jeszcze i wspólne dziękowanie... i taki pełny mieliśmy imieninowy, helenkowy dzień...
i pięknie, godnie Helenka życzenia przyjmowała i nie marudziła ni grama, no bo jakżeby i czemu, choć zmęczone oczka kleiły się niemiłosiernie, przy gościach - dama!
jeszcze raz Córeczko - Najlepszego Imieninowego...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz