środa, 28 sierpnia 2013
Mała Fatra dzień pierwszy
Mała Fatra - Duża Radość.
Pasmo górskie w Zachodnich Karpatach, miejsce wypatrzone i wymarzone przez Iz, im się nie udało w tym roku tam pojechać, choć wierzę że Dolina Pięciu chociaż w części zaspokoiła górskie głody, udało się zakiełkować ten pomysł we mnie. Miała być Sycylia, Portugalia, w pewnym momencie Grecja, a trafiliśmy w końcu na Słowację, z trekingowymi butami, nosidłem, plecakiem, wszelkim górskim ekwipunkiem i przede wszystkim z otwartym i chętnym do wszystkiego Dzieckiem. Jej, poza wiatrem, przydarzały się same mniejsze i większe Radości. Plac zabaw co dzień (w każdym schronisku, przy każdej większej trasie miejsca dla dzieci, place zabaw z trampoliną albo gry i zabawki), ciasteczka i lody nie tylko w weekend, owieczki i konie, i basen termalny, i rosołek z kluseczkami, przekąski i śniadanka na świeżym powietrzu, Mama obecna i Tata nie w pracy.
Podział zadań był taki, że Heli w nosidle nosił TM, ja w plecaku prowiant, kurtki, aparat, wodę etc. Ciężki z rana plecak, stopniowo zmniejszał wagę, zwiększając wagę Damy w nosidle. Dodatkowym plusem, niemałym, było to, że mogłam obserwować, patrzeć przez obiektyw, być blisko i być też sama ze sobą, wietrzyć głowę górskimi wiatrami, kontemplować, chłonąć. Z pierwotnego planu, wychodząc w sobotę rano z Doliny Vratnej by wejść tylko na Chleb, podczas postojowych analiz map przez dwie mądre głowy, plany się zmieniały i zrobiła się całodzienna, piękna i słoneczna wędrówka graniami Małej Fatry i dopiero późnym popołudniem schodziliśmy w doliny.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
ale widoki przepiękne :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie :)