niedziela, 28 października 2012
luksus celebrowania
pozwoliłam sobie dziś (choć to dlatego, że aparat został w domu) na luksus celebrowania bez uwieczniania.
Czytałam o tym w wakacyjnym Z.: Kiedy widzę piękny widok, obserwuję wyjątkową chwilę, chcę ją zapamiętać taką, jaka jest. Boję się rozpraszać ją fleszem i spłaszczać nagraniem. Z czasem staje się coraz piękniejsza, pielęgnuję ją i pamiętam.Dałam się pochłonąć i poczuć wszystkie smaki świata, w którym się jest, tu i teraz. Smaki, kolory, zapachy, dźwięki, które kryją się pod zewnętrzną powłoką świata. Przeżywanie bez konieczności uwieczniania.
krótki spacer
w słońcu jesiennym, w małym parku, przy placu zabaw
my Troje. Razem! wyjątkowo, jak dawno nie byliśmy.
gdybym umiała fotografować oczami, gdybym umiała pokazać tę Radość na tle błękitnego, bezchmurnego nieba, zabarwioną kolorowymi liścmi i zapachem ziemi, przy dźwiękach śmiechu małej Dziewczynki. To wszystko razem. Miejsce, ludzie, wszystko.
tak, dobrze, że dziś nie miałam przy sobie aparatu
mogłam widzieć, być, teraz odtwarzać, cieszyć. Zapamiętać!
a to zdjęcie oglądam każdego dnia na pracowym pulpicie, kwintesencja jesieni, znalezione w sieci...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Też to czytałam:) zdecydowanie za rzadko się na ten luksus decyduję. Czasem czuję, że nie mogę... u nas dziś cudne słońce, my niestety chorzy:/
OdpowiedzUsuńP.S. Już wszystko jest;)