kryzys środka tygodnia przyszedł później niż zwykle,
bo dopiero w czwartek, za to ze zdwojoną siłą
(nie pomogły pracowe wierszyki, że środa minie tydzień zginie, albo że jak czwartek odleci, to zaraz sobota nadleci)
zimno zimne bardzo za to dużo wcześniej niż zwykle, poranki z rowerem hartują i ciało, i ducha.
zmęczonam!
siedzimy z Heli, przeglądając książki, grzejąc się przy kominku, zamykam na moment oczy i opowiadam Jej:
wiesz, jak zamykam oczy i myślę o czymś przyjemnym, to wiesz co widzę? mięciutkie, ciepłe łóżko, a Ty?
Hel - mrużąc oczęta - a ja słonko!
kontynuuje więc zabawę
zamykam oczy i mówię: a jak myślę o tym, co bardzo lubię robić, to odpowiadam, że jeździć na rowerze, a Ty?
Hel - mrużąc oczy - czytać książki
znów zamykam i znów mówię: a jak myślę o tym, co umiem robić dobrze, to jest to np. ciasto marchewkowe, a Ty?
Hel - mając oczy szeroko otwarte - ja umiem się uśmiechać!
tak! umie
wraca TM, Heli już szykuje się do spania, już od progu do Niego woła:
patrz Tatuś, patrz, jak my się z Mamą wygłupiamy, jak szalejemy
tak! śmiać się to Dziewczę uwielbia!
a ja wciąż winnam opowieści krakowskie i gdańskie
może coś dziś: Ona! nie dziwota, że Ona, prawda?
ech sandałki!
ech kapelusz w wisienki!
ech lody u Wentzla!
ech kawa na krakowskim Kazimierzu!
nic - do spania i do piątku!
Ależ Ona piękna! Uśmiechnieta i szczęśliwa!:-)
OdpowiedzUsuńP.S. Odpisuję już prawie...