Na dzień dobry słyszę: Mamo, chodź. Zabierz mnie do dużego łóżka!
Nie zdarzyło się Heli samej przytuptać chyba, namawiana, że sama może, że wie, nic! żadne argumenty nie przekonują, więc wstaję, a pokonując te kilka metrów, budzę się na jedno oko, wypakowuję Dziewczę ze śpiworka i zabieram, licząc po cichutku na choć kilka dodatkowych minut snu. Układamy się wygodnie i ciepło, aż pada w końcu: "Mamusiu, a może coś poczytamy? Może "Wiosnę", bo przecież daaaawno nie oglądaliśmy!". Dawno, znaczy poprzedniego dnia, tuż przed zaśnięciem.
*
W drodze na basen, Heli przekonuje mnie, że "Ona nie będzie skakać i nurkować też nie będzie"...
a potem umawiamy się, że może dwa nurki to jednak spróbuje, a skakać jak nie chce, to zgoda, nie będzie.
Wychodzimy z basenu, a Heli do TM: "Nic a nic się nie bałam!"
*
Lubię z Nią być! Wracać do Niej, czekać na Nią.
Słuchać Jej coraz ciekawszych opowieści, patrzeć jak się bawi, jak działa Jej wyobraźnia, jak prasuje swoim żelazkiem i składa w kulki swoje świeżo wyprane rzeczy,
Reagować na Jej prośby, potrzeby przytulenia, które zgłasza,
śmiać się i ocierać Jej łzy, turlać i skakać
Być z Nią... Być! po prostu...
O skąd ja to znam ;) Mamooo- wyrywające ze snu.. Choć zdarza sie czasem, że zaskoczy nas samotna wedrówką w środku nocy ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńOglądnęłam połowę bloga i .. muszę przyznać, że bardzo wdała się w mamusię ;) Gratuluję pociechy :)
OdpowiedzUsuń