czwartek, 23 sierpnia 2012

Ma-ni!


Max znalazł narodową kredkę do twarzy.
Poprosił o malunek.
Heli też musiała takie mieć.
Stąd dziś u nas dzień biało-czerwony :-)
Szalone te dni ostatnie, taki mały chłopiec, a taki pełniejszy zaraz dom i zaraz dużo bardziej się muminki muszą gimnastykować, np. na basenie, ale
wyjazd z tą Dwójką, by popływać - co Heli tak uwielbia, nawet w pojedynkę, to nie problem, bo oboje tak mądrze i pięknie współpracujący, słuchający, jedno ogląda się za drugim, dzielący równo chrupki, arbuza i bezglutenowe, maślane ciasteczka.
Heli szczęśliwa, Maxi się opiekuje i też szczęśliwy, że tak potrzebny, wymyśla zabawy, prowadzi za rękę, przytula.
Jest dumny z Jej sukcesów. O czym głośno i wyraźnie Jej mówi. Wpatrzona Heli w Maxi - który w wersji Helen to "Ma-ni", właśnie z tą półpauzą w środku!
Uczy ją mówić, bije brawo, jak Heli woła "si", a my nadziwić się nie możemy, że dni prawie całe już upływają zupełnie bez pieluszki.