*
Inspirujące skupienie
Tak już mam, że myśli przychodzą same i proszą się o spisanie.
To skupienie, ta przerwa na pustyni, inspirująca, potrzebna była.
Choć i tak, choć w innej formie, z piórem i papierem zapisywały się, by nie uleciały. Nie wszystkie się zapisały, niektórych szkoda, innych mniej. Dużo się działo. Dużo we mnie, dużo obok mnie, jeszcze więcej poza mną. Te wyimki poniżej są jak łatki w tej dziurze czasowej. Niekompletne, nieidealne, nieuporządkowane, pozbierane, ale i tak moje.
*
Ująć piękno
„Ująć piękno”, czy coś, co jest tak niepojmowalne, tak głębokie i szerokie jak piękno można ująć? Zatrzymać? Może bardziej zapisać, zatrzymać na moment?
Próbowałam dziś zrobić takie zdjęcie Heli, by zdjęcie pokazało To piękno, które mam w oczach, gdy na Nią patrzę… tak patrzeć przez obiektyw, by zobaczyć tę Miłość, którą mam w oczach, gdy na Nią patrzę… to wzruszenie i tę radość z patrzenia na Nią...
Nie udało się to oczywiście, każde zrobione zdjęcie nie oddaje w pełni tego, co chciałam przekazać…może kiedyś uda się takie zrobić…
*
Pierwsza jaskółka wiosny nie czyni… prawda to!
Heli udaje się czasem powiedzieć „Mama”, ale to zupełnie nie ta radość, nie ta świadomość i euforia, z jaką cieszy ją kontaktowanie werbalne z Tatą:
Tata ze znakiem zapytania, gdy pyta, czy to TM przyszedł, albo czy za zamkniętymi drzwiami w łazience chowa się właśnie TM
Tata z wykrzyknikiem, gdy upewni się, że to rzeczywiście TM
Tata z jednoczesnym kręceniem główką na nie, jeśli stwierdzi, że TM wybył…
Tata z okrzykiem radości, gdy TM sięga po pudło z klockami
To bardzo budujące. Dla nas wszystkich. Bezcenne dla TM.
*
Afirmujące zdziwienie połączone z podziwianiem
Heli jest mądrą dziewczynką.
Zdumiewam się za każdym razem, gdy udaje mi się, podczas tych niewielu momentów w tygodniu spędzanych z nią, wychwycić i podpatrzeć, co już umie, co rozumie. I każdorazowo mnie ta konstatacja tak zadziwia, że z otwartą buzią, uśmiechem od ucha do ucha i z powrotem, nieskrywanym podziwem biorę ją w ramiona i opowiadam jak dumna z Niej jestem.
*
Symboliczne zmiany
Moja mała dziewczynka dzielnie wysiedziała minut 8, podczas których mistrz fryzjerstwa Pan P. uwijał się i spieszył jak mógł, by podciąć te piórka i nadać im kształt profesjonalnej fryzury. Udało się.
Efekt?
Heli chodzi od wczoraj, dotykając swojej główki i porusza się po domu ze swoim charakterystycznym pomrukiwaniem „ach, ach!” Wygląda ślicznie. Prześlicznie. Prawdziwa dziewczynka.
*
Oddycham…
Weekend mamowy. Heli trupta za mną i powtarza „mamam, mamam, mamam”. Zabawy Heli z lustrem i szaleństwa poduszkowe… momenty, w których oddycham
*
Tak mało czasu spędzam z Heli. Mało malutko, dużo za mało… próbujemy rekompensować w weekendy, ale jak można je jeszcze bardziej rozciągnąć, wydłużyć, powiększyć?
Wyrzuty sumienia rosną, ponoć im większe dziecko, tym większe one będą. Świadomi rodzice zmagają się z nimi coraz częściej i gęściej. Ciężko mi z tym.
*
Lego 24H
Dziś pobudka parę minut po 6, dużo za wcześnie jak na dorosłe muminki. Cierpliwie poczeka Dziecię Kochanę w łóżeczku, rozmawiając sama ze sobą do 6.30 a potem wstać, wstać, wstać. Wydobyta ze śpiworka już jest gotowa do zabawy. Procedura jest bardzo podobna co rano: trzeba jej rozłożyć kocyk na dywanie, podać pudło z klockami, usiąść z nią i przekładać, układać, wykładać, nakładać lego, lego, lego… nadawałoby się to dziecko na reklamę tychże…
To fascynujące być z nią na etapie, w którym rozpoczyna kreowanie światów
*
Woda w niedzielę LAETARE
Po planach i rozmowach długich (dlaczego tyle trwały nie wiadomo) wybrały się muminki z pociechą na basen na zajęcia „oswajania dzieci z wodą”.
Niezwykle ciekawe doświadczenie: Heli przez pierwsze pół godziny niesamowicie płakała, przykleiła się do mnie, nie chciała nawet odglądać, co inne dzieci robią w wodzie. Pan instruktor powiedział, że mamy ze spokojem nie próbować dziś ćwiczeń, tylko zrobić wszystko, żeby zapamiętała ten pobyt przyjemnie. Przytulałam ją więc mocno, głaskałam pod wodą, a potem znalazły się kolorowe piłeczki pływające po całym basenie, które na tyle spodobały się Heli, że jedna rączka odkleiła się od szyi, a potem było już tylko lepiej i lepiej, aż się udało ze dwa ćwiczenia z dziećmi zrobić, położyć się nawet na wodzie, popluskać. Ze smutku do radości droga przepracowana…
Coś też zmienił ten pobyt na basenie, taki drobiazg niby mały.
Przed każdą kąpielą, Heli teraz na trzy minutki siada mi na kolanach i wtula się mocno i mruczy pod noskiem aaa, aaa i czasem doda „mamma, mamma, mamma”. Wiosna jest, jaskółek coraz więcej :-))))))
* Fotografowanie
O to mi chyba chodzi, gdy patrzę przez obiektyw na tych, których kocham…
"Fotografia nie jest związana z patrzeniem, lecz z czuciem. Jeżeli nie czujesz nic w tym, na co patrzysz, nigdy nie uda ci się sprawić, aby ludzie patrząc na twoje zdjęcia cokolwiek odczuwali". (Don McCullin)
Nic też na to poradzić nie mogę, że lubię przesłonecznione zdjęcia…
I lubię patrzeć jak Heli kontaktuje się z dziećmi. Niedziela z Tadzikiem i Wojtkiem, najpierw zoo małe ze starym osiołkiem i pełnym placem zabaw, który jak zawsze Heli opuszczała z krokodyla łzami, z jabłkiem, które dzieliła z Tadziem.
*
Na czas pustyni, koncentruję się intensywniej i bardziej świadomie wybieram te okruchy, które wyłapuje z codzienności Helikowej, a które zdecydowanie chcę zapamiętać:
- Heli potrafi się sama najeść. I wcale nie towarzyszy temu jakiś bałagan totalny. Potrafi też sama zdecydować, czy jest głodna, czy chce akurat „mniam” pięknie odpowiadając „tak”, czy też zupełnie „nie”. Uwielbia rodzynki i banany.
- Heli potrafi sama wejść i nawet zejść ze swojego bujanego łosia, co czyni z niewymowną satysfakcją
- Heli, dzięki Babci Marysi, wie, czego chce na placu zabaw. Najpierw huśtawka po prawej, potem ta druga, potem konik zielony, potem pomarańczowy, następnie zjeżdżalnia i dla relaksu piaskownica
- Heli prosi, by jej rzeczy np. spodnie po powrocie ze spaceru były odkładane bezpośrednio do szafy, a nie gdzieś na szafę, poproszona sama zaniesie swoje ciuszki do prania. Piloty od telewizora mają swoje miejsce, buty mają swoje miejsce, misie, koce, kubki w kuchni, szczoteczka w łazience. No i ta mania sprzątania, chusteczka nieustannie w ręce… ciekawe, ciekawe.
*
Budzik
Od jakiegoś czasu nie potrzebuje nastawiać budzika. Rano budzą mnie najpiękniejsze i najbardziej rozbrajające dźwięki świata: „Mamma”… helikowy ukochany budzik. Stoi Dziewczę, prosi o odpięcie śpiworka i woła „Mama. Mamma”. Słucham Cię Kochana, pytam więc, a Heli opowiada: „mniam, mniam”….
Bez wątpienia jaskółek przyleciało już sporo. Świadomie przyleciały, kiedy same zdecydowały, że to już. Tak bardzo czekałam, a od kiedy się pojawiły, znów na świecie inaczej. Czekałam bardzo, a kiedy już są, cieszą bardziej niż myślałam, że będą cieszyć. Świadomie, celowo, uważnie, z miłością, delikatnością, swobodą wypowiadane słowa „Mama”… opowiadanie o tym nie oddaje emocji towarzyszących, ale słuchacze czują moją radość. Piękny mamowy czas. RADOŚĆ.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------