czwartek, 18 września 2014

gramy w miny

w pewien upalny bardzo dzień (czyli jak 98% z dni, które spędziliśmy w IT)
zwiedzaliśmy portowe duże miasto Genova - dziś mały epizod - tak na dobry początek.
Okazuje się bowiem, że ktoś tu jednak czasem zagląda :-)

Genua to miasto Krzysztofa Kolumba, więc K. wyznaczył jako jeden z punktów obowiązkowej wizyty Casa di Colombo,
co nie do końca spotkało się z aprobatą Najmłodszej, która serwując coraz to ciekawsze argumenty,
dlaczego akurat teraz nie ma ochoty iść do żadnego Casa, zrzuciła ostatecznie odpowiedzialność na piszącą te słowa,
która - przyznać trzeba rówie uczciwie - mocno nie protestowała, chcąc po prostu posiedzieć w pięknym miejscu, po prostu pobyć.
Tak, nie robić nic poza byciem.

Przysiadłyśmy więc na jednym z murków w cieniu oliwnych drzewek i delektowałyśmy się zielenią, czasem, sobą,
wszystkim dookoła, aż Heli nie wymyśliła zabawy w miny.

ileż uśmiechów przechodniów wywołały salwy gromkiego naszego śmiechu zliczyć nie zdołałam... 



1 komentarz: